„Bo dla Ciebie to wszystko takie proste…”

„Bo dla Ciebie to wszystko takie proste…”

Widok z Zekari

Bo dla Ciebie to wszystko takie proste…

Czyli tekst, który często słyszę podczas rozmowy kiedy na cudze narzekanie mówię, że można coś zmienić, aby było lepiej.

Osobiście uważam, że tylko od nas samych zależy, czy jesteśmy szczęśliwi. Każdy ma swoją historię, swoje problemy i zmartwienia. Ja także, nie wychowywałam się w szklanej bańce. Uważam, jednak że życie jest za krótkie na narzekanie i za piękne, aby nie przeżyć go po swojemu. Tak aby być szczęśliwym.

I wcale to nie jest dla mnie takie proste. Od lat pracuję nad sobą i buduję swoją codzienność. Swoje przeszłam, podjęłam dużo złych decyzji, zmarnowałam wiele okazji. Często było mi smutno, czułam się źle, wiedziałam że jestem w złym miejscu. Z perspektywy czasu miałam do siebie żal, że marnowałam czas.

Z czasem jednak zmieniłam podejście i ze złych decyzji wyciągnęłam lekcję. Później postanowiłam, że nie zmarnuję już ani jednego dnia więcej.

Trudne decyzje są trudne, dopóki się ich nie podejmie. Potem wszystko układa się właśnie tak jak powinno, ale trzeba zaufać sobie i światu. Trzeba być otwartym na nowe i dostosowywać do sytuacji.

Gruzja - wrzesień 2019
 

Let’s go with the flow, wherever it goes

Rok temu zakładając tą stronę myślałam, że będę dzielić się tutaj moim rękodziełem. Rok minął szybko i inaczej niż planowałam. Bardzo pracowicie.

Będąc pochłonięta nauką nowego zawodu, w którym odnalazłam pasję, na robienie biżuterii miałam coraz mniej czasu. Na szczeście nadal mam jej dużo. Jednak moje tu i teraz wygląda zupełnie inaczej.

Moje tu i teraz to cudowny widok z balkonu, z okna tez. Cudowne górskie miasteczko i świeże powietrze. Mnóstwo miejsc do odkrycia na wyciągnięcie ręki. Moje tu i teraz to samolot, który stał się taksówka i odległości, które przestały mieć znaczenie.

W czerwcu 2021 minęły by 4 lata mojej pracy w dobrej firmie na etacie. Był to czas bardzo wygodny, z każdym kolejnym rokiem praca ta gwarantowała mi coraz lepszy komfort finansowy. Zapewniała wszystkie możliwe benefity i ubezpieczenia. Jednak po 3 latach, po powrocie z Gruzji, poczułam, że nie jest to moje miejsce. Praca przestała dawać mi satysfakcję, a wypracowany komfort przestał cieszyć.

Wiedziałam, że muszę coś zmienić, ale nie wiedziałam jak. I bałam się bardzo.

Moje tu i teraz to efekt pracy po 15 h dziennie, często bez weekendów i bez planu. Nauki od zera, zdobywania nowych umiejętności i próbowania w ciemno. Oszczędzania pieniędzy i trudnych decyzji kierowanych wewnętrznym pytaniem, czego pragnę?

Moje tu i teraz jest tym o czym marzyłam, na co pracowałam i tym czego chciałam. Jest pięknie, chociaż łatwo nie było, nigdy nie ma. Miałam czas smutku i załamania, lawiny wylanych łez, czas braku wiary w siebie i w swoje plany. Było i tak, ze z łóżka nie chciałam wstawać. Ale wstawałam.

Teraz wiem, ze było warto i nadal jest warto, pracować na swoje marzenia. Dzięki temu aktualnie do pracy potrzebuje komputer, nie biura i szefa. Dzięki temu praca stała się pasją. Dzięki temu mogę dzielić dom między Alpami a Kaukazem. I zawsze być u siebie.

Mój sposób na ślub

Mój sposób na ślub

Mój pomysł na ślub - kameralny ślub w małym kościele
Po mojemu

Mój pomysł na ślub i wesele

Na początku powiem, że opowieść nie jest kierowana dla osób gustujących w dużych weselach, mających liczną rodzinę, z którą aktywnie utrzymują kontakt 🙂

Jak zorganizować ślub i nie zwariować?

Proste, po swojemu!

No tak, ale w tym momencie Twoja głowa szaleje od pytań, wątpliwości co, jak, co to dokładnie znaczy… Dla każdego pewnie coś innego.

Chce zaznaczyć, że nie piszę tutaj poradnika, a jedynie pamiętnik dla mnie samej.
A może kogoś to zainspiruje, pomoże, doradzi, czemu nie! Proszę korzystać. Może niekoniecznie krytykować, bo i po co?

Na początek kilka słów wprowadzenia.
Nie jestem osobą, którą bawią powszechnie przyjęte schematy wesel.

Bez względu na źródło finansowania imprezy, kilkutysięczne kwoty jakie są wydawane z tej okazji nie mieściły mi się w głowie. To nie mój styl i nie moja bajka.

Nie krytykuje, mówię o sobie. Ludzie tak robią, to znaczy, że lubią. Ja nie lubię.

Jednak w pewnym momencie mojego życia pojawiło się pytanie, jak zorganizować ślub?

Nie piszę tutaj poradnika,
a jedynie pamiętnik dla mnie samej. A może kogoś to zainspiruje, pomoże, doradzi, czemu nie! Proszę korzystać.

Wszyscy w koło wynajmowali sale, rezerwowali terminy 2 lata do przodu, zaliczki, umowy, data taka jaką sala zaproponuje…
W porządku, tylko to nie było dla mnie. Czemu od momentu podjęcia decyzji, na ślub mam czekać tyle czasu, na datę, której nie wybrałam? Gdzie moja wola?

Czemu mam zapraszać kilkadziesiąt ludzi, z którymi nie rozmawiam? Którzy nic o mnie nie wiedzą… Towarzyszyła mi tylko jedna myśl: ,,no nie, nie czuje tego, więc ślubu nie planujemy i kropka”.

Mój pomysł na ślub - kameralny ślub w małym kościele
Po mojemu

Czyli jak zorganizować ślub i nie zwariować.

I tak czas mijał. Bez presji, ale też bez planów na ślub. Bo widziałam, że zaplanuję go dopiero i tylko wtedy gdy poczuję pomysł.

Przez głowę przechodziły mi różne pomysły. Wziąć ślub po cichu, w tajemnicy przed światem? Niby fajnie, ale jednak z najbliższymi lepiej. Z imprezy też nie chciałam rezygnować. Koniec końców mamy fajnych przyjaciół.

I tak czas mijał. Bez presji, ale też bez planów na ślub. Bo widziałam, ze zaplanuję go dopiero i tylko wtedy gdy poczuję pomysł.

Zaręczyliśmy się w 2016 roku, z zamiarem pobrania się w przyszłości. Jednak po założeniu pierścionka nie pobiegliśmy rezerwować sali. Na wszystko przyszedł czas. Od 2016 zamieszkaliśmy też razem i uważam to za najlepszą decyzję. Polecam każdemu.

A w kwietniu 2018 roku wiedziałam już czego chce.

Mieszkając od 2 lat w sąsiedztwie parku i uroczego, malutkiego, drewnianego kościółka zrozumiałam, że ślub wezmę tam. A wesele?

Będzie! W ogrodzie, tylko kupimy taki duży namiot.

No dobrze, więc skoro już wiem czego chce to przydałoby się coś zaplanować.

Data? Mamy kwiecień… No to w sierpniu. 15-tego, bo wolne, a na 20-tego mamy już kupione loty do Włoszech.

Jednak z ustalaniem terminu nie było tak łatwo jak chciałam. Mimo wszystko wiele zależało od innych osób. Więc jak było?

Ano tak: 15 sierpnia termin zajęty, ale możemy w sobotę 18-tego. Hmmm, ale my 20-tego wylatujemy i po co 3 dni później?
– A 16-tego o 12:00 można?
– No można, ale to czwartek.
– Bierzemy.

Mój pomysł na ślub - księżniczka w oknie swojego pałacu
Mój pomysł na ślub - kameralny ślub w małym kościele
Po mojemu

Coś się kończy, coś zaczyna

Czy obraziłam się na kogoś z tych trzydziestu zaproszonych osób, że nie przyszedł na ślub, ponieważ był w pracy? Nie.

Czemu mam kogoś winić za moją niecierpliwość. Kto mógł to był. Najbliżsi byli. A ja i tak nie oglądałam się do tyłu stojąc przed ołtarzem.

Podsumowując krótko – było cudownie. Dwadzieścia osób w kościele. Takim malutkim, stylowym, drewnianym.

Jak ślub księżniczki, powiedziała mi ciocia. I miała racje!

Ciąg dalszy wkrótce.

Dlaczego Gruzja skradła moje serce

Dlaczego Gruzja skradła moje serce

Wodospad
Kraj jak raj

Dlaczego Gruzja skradła moje serce?

Zadawałam sobie to pytanie, odkąd pierwszy raz wróciłam z Gruzji do Polski. I niby bym mogła wymieniać powodów bez końca, ale też trudno mi to wszystko opisać.

Pogodziłam się z tym, że nie umiem opisywać uczyć i emocji, które mi towarzyszą. Mało co umiem nazwać poprawnie. Raczej gubię się w chaosie moich myśli. Wszystko co napisze wydaje się być zbyt uproszczone.

W Gruzji odnalazłam spokój. Wewnętrzna potrzeba gonienia za światem, przemieszczania się z miejsca na miejsce, nagle przestała istnieć. Nagle poczułam, ze jestem u siebie. Moja dusza została nakarmiona. Wszystkim czego potrzebowała. I tutaj nie chodzi o to, ze nie byłam wcześniej szczęśliwa. Bo byłam. Ale ciągle czegoś szukałam. W Gruzji nie muszę.

„Jak dla mnie podróżowaniu tak na prawdę to chodzi o ludzi, z którymi udajesz się w drogę, których podczas niej poznajesz i tych którzy po niej zostają.”

To słowa mojej siostry, mojej niezastąpionej towarzyszki podróży. Idealnie pasują do tego co chce przekazać.

domek w górach
update 07/2021

Coś się kończy, coś zaczyna

W ciągu jednego roku odwiedziłam Gruzję 3 razy. Były to pobyty krótkie, kilkudniowe i bardzo intensywne. Po powrocie zawsze było mi mało. Naturalną koleją rzeczy musiało być to, że kiedyś przyjadę na dłużej. Chociaż długo sama w to nie wierzyłam. W końcu praca, urlop itp. Mimo to w czerwcu 2020 zamarzyłam sobie, żeby pracować zdalnie i jeździć po świecie. Zamarzyłam sobie bardzo nieśmiało i wyśmiałam samą siebie w twarz.

Nie myśląc dużo wzięłam się dalej za naukę, pracę po etacie i jeszcze raz naukę nowego zawodu. Bez planu, nie wiedząc gdzie to wszystko mnie zaprowadzi.

Rok później, w czerwcu 2021 przyjechałam do Gruzji po raz czwarty, na dłużej, bo i pracę mam zdalną. Spędziłam w Gruzji kilka wspaniałych tygodni, dzieląc czas między pracą a odkrywaniem i poznawaniem tego kraju.

Widziałam wiele cudownych miejsc, poznałam ogrom cudownych osób, zjadłam masę pysznego jedzenia, ale przede wszystkim nauczyłam się dużo.

Gruzja nauczyła mnie jak ważny jest człowiek i szczerość w stosunku do drugiej osoby. Nauczyła mnie słuchać i poznawać ludzi, jak nikt i nigdy wcześniej.

Tutaj nauczyłam się doceniać chwile, nie pieniądze, kolekcjonować wspomnienia i towarzyszące im emocje. A przede wszystkim poznałam czym jest najszczersza w swojej prostocie przyjaźń.

Gruzja nauczyła mnie otwartości do ludzi, chociaż nieśmiała jestem odkąd pamiętam. Tutaj nie czuje bariery językowej, bo takiej nie mam, chociaż po gruzińsku nie rozmawiam. Uśmiech i serdeczność działają cuda.

Tutaj czuje się u siebie. Pokochałam gruzińskie poczucie czasu i sposób rozwiązywania problemów.

Mam nadzieje, że te lekcje zostaną ze mną na długo. Chociaż dopóki nie wrócę znowu. Bo to ten pobyt w Gruzji dobiegł końca. Kolejne i tak będą.